więcje
    STYL ŻYCIAkulinariaZ wizytą jurorską

    Z wizytą jurorską

    Wczoraj miałam przyjemność zawitać w restauracji DioGo’s seafood, Meat & Wine jako Juror plebiscytu ,,Polska od Kuchni” i ocenić wybrane dania.

    Już od samego progu było czuć przemiłą atmosferę, przywitał nas przyjaźnie kelner. Zapowiadało się intrygująco i tak właśnie się stało!  Było smacznie, intrygująco, a każde kolejne z zamówionych dań, wzbudzały podziw!

    reklama

    Na przystawkę wybrałam dwa dania: pasztet rybny domowej roboty z pieczywem i oliwą z oliwek oraz grillowane krewetki królewskie z  portugalskimi ziemniaczkami. Obydwie przekąski były smaczne i przygotowane z najwyższą starannością, ale mnie jednak urzekły krewetki, które były perfekcyjnie przyprawione, a portugalskie ziemniaczki rozpływały się w ustach. Zachęcam Was gorąco do spróbowania tego dania. 

    Urzekające było również to, że pomocny tajemniczy Pan, który dostrzegł mój problem z wyborem głównego dania, przyszedł do mnie i zaoferował pomoc. Ku mojemu zdziwieniu, okazało się, że jest nim sam szef kuchni, czyli Diogo, portugalskiego pochodzenia założyciel owego miejsca. Oczywiście nie wiedział, że ja aktualnie jestem po to, aby ocenić jego wybrane potrawy. Diogo zapewne będąc po prostu sobą próbował doradzić, co warto skosztować na miejscu. To rzadkie zachowanie w naszych Polskich restauracjach!

    Gdy wciąż nie mogłam podjąć decyzji, wcześniej wspomniany, przyjazny Szef kuchni postanowił zrobić coś od siebie specjalnego, abym mogła spróbować ich różnych specjalności! Byłam bardzo pozytywnie zaskoczona tym wielce szarmanckim gestem! Poczułam się zadbana i widać było życzliwość i pasję bijącą od szefa kuchni. Czuć było w tych dodatkowych daniach wysiłek (oczywiście były przepyszne) i na miły koniec, nie były one wliczone w rachunek!

    W tym daniu dodatkowym, zaproponowanym przez Kucharza, były małże królewskie, czyli „Vongole” wraz z ziemniaczkami portugalskimi oraz przepysznymi kawałkami luksusowego mięsa wieprzowego grillowane w sosie balsamicznym. Z tym głównym daniem zostały podane także przepyszne czerwone krewetki „Karaibian”. Kolejnym daniem był wysokiej jakości stek Black Angus z pieczonymi ziemniakami w czosnku. Sam stek był średnio wysmażony (na moją prośbę), ale wraz z nim został podany wrzący do czerwoności kamień, na którym można było samemu podsmażyć stek, jeżeli miało się taką zachciankę. Ten sposób podania steka był praktyczny oraz mile prezentujący się wizualnie.

    Po tak wykwintnej uczcie była pora na desery, które apetycznie do mnie mówiły z menu. Na pierwszy rzut poszło Pastel de nata, czyli tradycyjne portugalskie ciastko z chrupiącego ciasta francuskiego, wypełnione budyniowym żółtkiem i cynamonem. Drugi (mój faworyt) deser to był Petit GTU czyli brownie, wypełnione płynną, gorącą, deserową czekoladą, a na boku były podane lody, które wraz z tym ciastkiem robiły niebiańską kombinacje na podniebieniu.

    Gdy ten wspaniały posiłek się zakończył i byłam już pełna, byłam wdzięczna (szczególnie przemiłej obsłudze), że aż postanowiłam podziękować szefowi kuchni i właścicielowi restauracji w jednym, portugalskiemu mistrzowi kuchni DIogo i poprosiłam o wspólne pamiątkowe zdjęcie.

    Gorąco polecam Wam to miejsce! Jest ono szczególnie warte odwiedzenia i spróbowania ich smacznych, zrobionych z bardzo świeżych składników potraw.

    reklama

    o autorze

    reklama