więcje
    LUDZIEfelietonyJAK NAKED DRESS WYCHODZI POZA CZERWONE DYWANY

    JAK NAKED DRESS WYCHODZI POZA CZERWONE DYWANY

    Minęło lato. Na ulicach i w klubach pojawiło się niewiele odważnych kreacji typu naked dress. A oczekiwałam czegoś więcej w związku z falami upałów… W Polsce jednak ta moda zbytnio się nie przyjęła. Za to sukienki i spódnice mini, czasem prześwitujące (więc może to już kreacje-nic?), duże dekolty, gołe plecy, cienkie ramiączka królowały całe lato!

    Wracając do naked dress, trend wywołuje wiele kontrowersji i to od dawna – od bardzo dawna.

    reklama

    Już Kleopatra wywołała burzę w szklance wody, występując w pierwszej „rozebranej” sukni… Oczywiście mowa o tytułowej roli Thedy Bary w filmie z roku 1917. Mnie zaś osobiście bardzo spodobała się prześwitująca i błyszcząca suknia, w której Marilyn Monroe zaśpiewała prezydentowi „Happy birthday, Mr President”. Gdybym miała taką figurę…

    W sukniach typu naked dress na czerwonym dywanie i w innych medialnych okolicznościach od lat prezentuje się cała plejada gwiazd. Od najbardziej znanych i rozchwytywanych – więc trudno mi się zgodzić z dość częstymi komentarzami, że „chciały zaistnieć” albo „nie mogły się czym innym pochwalić” – po superpiękne młode celebrytki i modelki. I zawsze wzbudzały zainteresowanie – czasem niezdrowe – oraz oburzenie i krytykę sporej grupy ludzi.

    No cóż. Suknie odsłaniające ładne linie ciała, sylwetkę, a nawet częściowo piersi wydają mi się estetyczne, gdy odsłaniają to, co estetyczne, w miły dla oka sposób. A niekiedy są nieciekawe i udziwnione czy wręcz brzydkie. I nie o to chodzi, że odsłaniają „za dużo” – jak komentują plotkarskie strony i gazety – lecz może nie w takiej proporcji i ułożeniu? W każdym razie czasem coś jest nie tak. Ale to tylko moja subiektywna opinia. Nie zamierzam oceniać krojów i stylów, to rzecz gustu i warto zapytać o opinię bardziej wyrafinowane i kompetentne osoby. Wolę raczej zachęcić do przyjrzenia się temu trendowi z innej perspektywy.

    Przede wszystkim zadajmy sobie pytanie, czy odsłaniające to i owo sukienki są naprawdę tak kontrowersyjne? Weźmy pod uwagę, że osoby, które się w nich pokazują, działają w show-biznesie, więc widujemy ich ciało w przeróżnych aranżacjach i sytuacjach, a przynajmniej moglibyśmy zobaczyć, gdybyśmy się tym interesowali. Pracują, czasem wręcz ciężko i wytrwale, na swój wygląd i sprawność. Artyści i artystki, aktorzy i aktorki cenią swoje ciało nie tylko ze względów osobistych. To ich zasób w pracy zawodowej. Trochę więc to pretensjonalne mieć do nich pretensje, że mają chęć to ciało wyeksponować również poza sceną czy filmem. Albo oczekiwać, że nagle zaczną się tego wypracowanego poprzez treningi, diety i zbiegi (uff! aż się zmęczyłam) ciała wstydzić. I trochę wiem, o czym piszę, chociaż z innego powodu – zainteresowanych zapraszam, piszcie komentarze pod felietonem, to może w kolejnym tekście uchylę rąbka tajemnicy…

    Poza tym co nas tak razi? Krój, materiał? Że za dużo odsłaniają? A może nie podoba nam się to, co odsłaniają? Albo skrycie zazdrościmy innym ładnego ciała i odwagi? Albo zmagamy się z przekonaniami wyniesionymi z dzieciństwa, skrywanymi zahamowaniami dotyczącymi własnego ciała lub jeszcze innymi problemami z cielesnością? Może odłóżmy aspekty psychologiczne i moralne… Albo nie! Dlaczego?! Tu przecież właśnie chodzi o pojmowanie moralności i skromności, a nie samej estetyki. Bo jeśli tak mocno część społeczeństwa oburza się na „nieskromne to mało powiedziane” kreacje w wydaniu gwiazdorskim, to co powiedzą o zwykłych dziewczynach noszących sukienki-nic? Nie wiem, ile kobiet odważy się lub odważyło na takie stylizacje w Polsce. Nawet w upalne lato ich nie widywałam.

    Oglądając gwiazdy w naked dress, nie czuję oburzenia ani nawet dyskomfortu estetycznego czy moralnego. Może dlatego, że lubię odważnych, wyluzowanych i zadowolonych z siebie ludzi, a unikam tych, którzy prezentują fałszywą skromność czy świętoszkowatość. Nie mówię zaś o stylu i estetyce – uważam je, jak zwykle, za rzecz gustu. Mówię o emocjach i ocenach, o moralizowaniu…

    Ogólnie mam radę dla wszystkich (i sama się do niej stosuję) – odsłaniajcie tyle, ile chcecie, jeśli macie ochotę. I dobrze by było, abyście dość dobrze pojmowały normy społeczne i możliwe reakcje w różnych kontekstach. Bo nie wszyscy będą zadowoleni i mili dla Was, widząc Was w sukience-nic. Ale jeśli masz ochotę, bądź odważna! A jeśli nie masz chęci, nie rób tego, ale i krzywych min. Naked dress to nie chorobliwe obnażanie się – są wyraźne kontekstowe i psychologiczne różnice.

    Na całym świecie istnieją normy dotyczące zasłaniania i odsłaniania ciała. I w większości społeczeństw preferowane jest zakrywanie genitaliów – te obszary ciała w wielu kulturach i społecznościach były strefami tabu i dotąd takimi pozostają. I to zakrywanie ma swoje ewolucyjne, biologiczne i kulturowe uzasadnienie – ale przecież naked dress w najodważniejszych nawet wersjach zasłaniają miejsca intymne (przynajmniej te suknie, które oglądałam). Niektóre przezroczyste sukienki odsłaniają jednak naprawdę wiele, a pod przezroczystym materiałem odznaczają się na przykład sutki. Pamiętajmy przy tym, że dziewczynki i kobiety w większości zakrywają piersi również na plaży jako strefy intymne (chociaż nimi zasadniczo nie są i nie ma wyraźnego nakazu ich zasłaniania) – to kwestia kultury, wychowania i dość niedookreślonego paragrafu dotyczącego nieobyczajności. Opalanie się topless nie jest powszechną i aprobowaną praktyką w Polsce i w wielu innych krajach. I czasem chodzi nie tylko o opinię bliskich i obcych, zdrowie czy nawet lęk przed komentarzami lub niekiedy histerycznymi reakcjami „wrażliwych obywateli”, lecz o poczucie wstydu (o pojęciu wstydu w kulturze też niebawem napiszę). A tu proszę – sutki na czerwonym dywanie! Taki wstyd! (Sama jestem wielką zwolenniczką swobody i toples na plaży).

    Skromność nie mieszka w ubraniach, które nosisz, lecz w tobie, w tym, jak traktujesz samego siebie i innych, jak odnosisz się do swojego ciała oraz ciała innych. Myślę, że warto to sobie uzmysłowić. I nie oceniać ludzi zbyt pochopnie z powodu tego, co odsłaniają czy zasłaniają, pamiętając o kulturowych inspiracjach, kontekście, miejscu, w którym jesteśmy my i osoby noszące np. naked dress. A co najważniejsze, bez względu na okoliczności warto zachować umiar nie tylko w ubieraniu się, lecz przede wszystkim w osądach – i nie hejtować kobiet, które po prostu lubią swoje ciało, uważają je za piękne i warte pokazania światu. Dla mnie to raczej inspirujące!

    Naked dress uważam za odważny i nieco zabawny trend. Niektóre oglądane kreacje naprawdę mi się podobały. Ani razu zaś nie poczułam oburzenia na widok kobiety w sukni-nic na czerwonym lub innym dywanie. Niekiedy mogę się jedynie uśmiechnąć pod nosem, widząc po prostu brzydką w mojej opinii kreację. Ale to ocena całkiem subiektywna. Sukienka to tylko sukienka, nie dramatyzujmy. Bądźmy odważni, kreatywni, wyluzowani, delikatni, empatyczni – dajmy innym żyć i sami żyjmy swoim życiem!

    Swarovski

    reklama

    o autorze

    reklama