więcje
    LUDZIEwywiadyCały czas mam piękne ciało

    Cały czas mam piękne ciało

    Lubię pić szampana, jeździć do Monako i jeść śniadanie w łóżku. Lubię rozmawiać z ludźmi o życiu. Spotykam czasem ludzi albo oni do mnie przychodzą. Niektórzy mnie rozpoznają, inni nie. Siedzimy na ławeczce nad zatoką i gadamy. I okazuje się, że wszyscy mamy takie same problemy.

    Z Grażyną Szapołowską, aktorką, rozmawia i fotografowała Katarzyna Paskuda.

    reklama

    Jesteś spełnioną kobietą?
    Nie do końca

    Czego Ci brakuje?
    Spokoju. I obawiam się, że za życia go nie osiągnę. Niepokój i ciekawość świata rządzą moimi decyzjami.

    A aktorką jesteś spełnioną?
    Tak, myślę, że dałam wiele z siebie i wiele dostałam od tego zawodu. W tej chwili jestem już trochę wypalona, zmęczona, za dużo się już nie udzielam, ale czerpię radość ze spotkań z publicznością. Rozmawiam z ludźmi na temat moich ról, kina w ogóle, teatru, poezji, sztuki, śmierci…

    Temat śmierci nie jest dla Ciebie trudny?
    Nie. Uważam, że nie należy się jej bać. Śmierć to droga do odrodzenia. To nasza najlepsza przyjaciółka, która nas nie zdradzi, nie zawiedzie. Jest pewna.

    Która z ról była dla Ciebie największym wyzwaniem?
    Rola Matki w filmie Tabu Andrzeja Barańskiego. To była jedna z pierwszych moich głównych ról filmowych. Moja bohaterka z jednej strony uciekała w poezję, a z drugiej borykała się z prozą życia: śmiercią, zdradą, miłością. Byłam wtedy bardzo młodziutka, a grałam dojrzałą kobietę, matkę. W kluczowej scenie musiałam wspiąć się na wyżyny aktorskich możliwości. Do dziś słyszę, że ten film zasługiwał na Oskara.

    A jakiejś roli żałujesz?
    Roli nie, ale żałuję całej sytuacji, która wydarzyła się wokół mojego udziału w telewizyjnym talent show. Oczywiście mam poczucie, że gdyby zwolniono mnie na ten jeden występ z teatru, wszystko wyglądałoby inaczej, ale tak się nie stało, a ja rozstałam się z miejscem, które bardzo kochałam i wciąż kocham. To był niepotrzebny epizod w moim życiu.

    Z kim w polskim showbiznesie najlepiej Ci się pracuje?

    To bardzo intymne pytanie.

    Powiedz, ile chcesz, ile uważasz za stosowne.
    Wielu reżyserów, z którymi pracowałam, niestety już nie żyje, ale to była elita polskiego, węgierskiego, francuskiego , włoskiego, rosyjskiego filmu. Pracowało mi się z nimi twórczo i czułam się bardzo bezpiecznie. Teraz zdarza mi się pracować z młodymi ludźmi i widzę, jak niewiele jeszcze potrafią, jak wiele przed nimi do zrobienia. Ale jak zwykle zdarzają się wyjątki i to jest nadzieja, że kino będzie nadal zachwycać i wzruszać.

    Może ich onieśmielasz doświadczeniem?
    Może. 

    Z kim byś już nigdy więcej nie chciała mieć do czynienia w pracy?
    Jest jeden kolega …..

    Mam wrażenie, że kochasz popularność. Ona Cię napędza do działania?
    Nie wiem, czy kocham popularność. Jest przyjemna, ale czasem przeszkadza. Kocham ludzi i spotykam się z ich wielką sympatią, ale doświadczyłam też zazdrości. Niemniej jednak na swoją popularność pracowałam ciężko przez wiele lat, jest zasłużona.

    Jakie widzisz zasadnicze różnice między branżą filmową dziś a tą 40-50 lat temu?
    Świat się zmienił, więc branża też. Powstaje coraz więcej platform filmowych, coraz więcej filmów. Dostrzegam pośpiech i bylejakość. Dziś filmy dokumentują życie, kiedyś mówiły o wartościach, niosły ze sobą jakiś rodzaj oczyszczenia, jakiś rodzaj mądrości. A teraz to zwykła paplanina. Choć słyszałam, że wracamy powoli do dobrego, myślącego kina. Warto zobaczyć Gang Zielonej Rękawiczki. Z zachwytem oglądam to wzruszające i pełne wątków komicznych jakże prawdziwych w dzisiejszym życiu. No i grają dojrzali aktorzy rewelacyjnie…polecam.

    Dziś łatwiej zrobić karierę, niż wtedy kiedy Ty zaczynałaś swoją zawodową ścieżkę?
    Lata temu nie było celebrytów, nie było internetu, nie było Instagrama. Tamten świat rządził się zupełnie innymi prawami. Zauważ, że większość artystów mojego pokolenia jest dziś niewidoczna. Nie radzą sobie z technologią, a może po prostu nie chcą tego robić. Ja jednak nie demonizuję mediów społecznościowych. Są utalentowani młodzi ludzie, którzy świetnie je wykorzystują do promowania swojej działalności zawodowej.

    Kto na przykład?
    Maciek Musiałowski i Julka Wieniawa. Ona jest autentycznym talentem, przepięknie śpiewa i gra. Jeżeli miałabym odpowiedzieć na pytanie, czy są jakieś gwiazdy w naszej branży, to wymieniłabym właśnie ją i Maćka Musiałowskiego. Generalnie ja nie jestem narzekająca, uważam, że trzeba po prostu przystosować się do czasów, w których żyjemy. W związku z tym ja też założyłam Instagram. Jestem tam dla swoich fanów, chociaż podejrzewam, że wielu tych w moim wieku, czyli przed 70., Instagrama nie ma. Ale są tacy, którzy śledzą to, co tam zamieszczam.   

    Skoro już jesteśmy przy mediach, co o nich myślisz w szerszym ujęciu?
    Że dajemy im się skłócić, że nami manipulują. Zamiast łagodzić konflikty, podsycają je. To niebezpieczne narzędzie. Choć mam nadzieję, że powoli nabieramy dystansu do tego, jak dziennikarze, czy stacje telewizyjne, radiowe, platformy internetowe opowiadają nam świat. Jeśli wrócimy do podstawowych wartości, jeśli staniemy się bezinteresowni, jeśli przyjaźń będzie dla nas priorytetem, będziemy umieli weryfikować, czy to, co nam przekazują, ma rzeczywiście jakiś sens.  Dziś informacje to jedna wielka spekulacja. Najważniejsze jest zarabianie pieniędzy, szybki biznes. Media ze wszystkiego potrafią zrobić sensację, żeby mieć jak największą oglądalność, bo na tym zarabiają. Nie liczą się z niczyimi uczuciami. To dotyka całe społeczeństwo, także środowisko aktorskie.

    Co uważasz za swój największy sukces?
    Kiedyś mówiłam, że narodziny córki, ale dzieci dorastają i perspektywa się zmienia.  Niekoniecznie trzeba rodzić dzieci, żeby mieć sukces. Dziś, choć to nieoczywiste, za sukces uważam pożegnanie z mamą i opisanie naszych ostatnich chwil w książce „Ścigając pamięć”. Słowo rządzi się swoimi prawami. Pisałam o rzeczach, których nie byłam w stanie wypowiedzieć. Udało mi się ocalić od zapomnienia moją mamę i mnie samą.

    Jest coś, czego nie powiedziałaś mamie, kiedy jeszcze żyła?
    Braku słów nie żałuję, ale tego, że mama nigdy nie wyjechała ze mną za granicę. Powinnam ją była zmusić. Ostatnie lata spędziła w Juracie nad polskim morzem. Ciągle wydawało mi się, że mam jeszcze czas, żeby gdzieś ją zabrać. A czas bardzo szybko biegnie. Wielu żałuje odejścia rodziców, mówią, że nie zdążyli powiedzieć tego czy tamtego, że źle zrobili to, czy tamto. To naturalna kolej rzeczy. Gorzej, jak jest odwrotnie, kiedy dzieci odchodzą przed rodzicami. W każdym razie moja mama była wspaniałą kobietą. Wiele mnie nauczyła.

    fot. Katarzyna Paskuda

    Jest coś, czego Cię nie nauczyła?
    Żebym była surowa wobec dzieci…..

    Jak sobie radzisz z upływającym czasem?
    Wkurza mnie, że moja fizyczność nie nadąża za prędkością, z jaką chciałabym się poruszać. Tracę zwinność.

    A uroda?
    Cały czas mam piękne ciało.

    Co Cię pasjonuje, poza graniem? Jak lubisz spędzać czas?
    Teraz siedzę na plaży. Nie ma za dużo ludzi. Czuję majowy chłodny wiatr. Jest przyjemnie. Lubię to. Lubię też pić piwko, lubię czasem zapalić papieroska. Lubię pić szampana, jeździć do Monako i jeść śniadanie w łóżku. Lubię rozmawiać z ludźmi o życiu. Spotykam czasem ludzi albo oni do mnie przychodzą. Niektórzy mnie rozpoznają, inni nie. Siedzimy na ławeczce nad zatoką i gadamy. I okazuje się, że wszyscy mamy podobne problemy, zwłaszcza z dziećmi. Lubię też patrzeć na ładnych ludzi, ładnie ubranych Francuzów. Dzięki Erykowi poznałam cały świat. Lubię z nim jeść kolacje, patrzeć mu w oczy i pić z nim dobre wino. Czuję się przy nim bezpieczna, zapewnił mi przepiękne i dobre życie. To jest bezcenne. Dopiero przy nim mam poczucie bezpieczeństwa. I ono nie jest nudne!

    Gdybyś miała trafić na bezludną wyspę, co zabrałabyś ze sobą?
    Eryka.

    Jego nie możesz!
    Zatem Szymborską, tasak do mięsa, kompres i  kieliszek czystej z jej „Portretu kobiecego”.

    reklama

    o autorze

    reklama